Praca ESA TRUCKS Świecko
Home Promowane

Po raz kolejny ławka Stalowców z trzema zawodnikami nie prezentowala się zbyt korzystnie, a do tego po raz pierwszy nie zobaczyliśmy na niej wieloletniego Kierownika Drużyny – Michała Zaborskiego. Pomimo tego, gdy w 45 minucie pierwszej połowy Norbert Koliński podwyższał wynik na 2:0, wydawało się, że nic nie odbierze Stalowcom trzech punktów. A jednak, kibice zgromadzeni na stadionie o ostateczny wynik musieli drżeć do ostatniej minuty i wydaje się, że do takiego obrazu spotkania wydatnie przyczynił się niestety arbiter.

Już podczas przedpołudniowego meczu trampkarzy było doskonale słychać, w jakim stanie jest murawa stadionu na Winnej Górze. Po kilkudniowych opadach wychodzą niedoskonałości wykonanej modernizacji i drenażu boiska. Każdemu odbiciu piłki od murawy towarzyszył plusk jakby piłka odbijała się od kałuży – tak grząsko było tego dnia. Mimo że w meczu seniorów zawodnicy od czasu do czasu mieli problem ze złapaniem równowagi, to jednak na dystansie całego meczu musimy przyznać, że obie drużyny w tych warunkach zagrały widowiskowo, a o dodatkową jakość zadbał sędzia tego spotkania. Mecz dla Stalowców rozpoczął się wręcz wyśmienicie. Do akcji podłączył się z prawej strony obrońca Piotr Rosiński, który został zatrzymany nieczystym wślizgiem. Ponieważ ta część akcji miała miejsce już w polu karnym arbiter bez wahania wskazał na 11 metr boiska. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się kapitan Stalowców – Rafał Grzelczak, jednak zanim do tego doszło, przez około minutę był zmuszony dokonać pielęgnacji murawy – grząska, błotna murawa z kawałkami trawy uniemożliwiała nawet ustawienie piłki na jedenastym metrze. Jakub Sobczyński nie wyczuł intencji strzelającego i Stalowcy mogli cieszyć się z prowadzenia.

Trzeba przyznać, że obie drużyny, mimo szybkiego prowadzenia Stali nie kalkulowały – akcja co rusz przenosiła się spod jednego pola karnego pod drugie, było dynamicznie i bardzo widowiskowo. w 10 minucie piłka po strzale Sprotavii muska poprzeczkę bramki Pawła Matusika, który z kolei w 29 minucie popisuje się instynktowną interwencją – po rzucie rożnym piłka trafia na głowę zawodnika ze Szprotawy, który próbuje strzelić bramkę z kozłem, jednak Paweł jakimś cudem wyciąga rękę tak, aby zatrzymać piłkę palcami a następnie nakryć ją ciałem. Równie dobrą okazję Stal miała w czterdziestej minucie, jednak soczysty strzał Grzegorza Sochackiego Sobczyński sparował na rzut rożny. Chwilę po tej miała miejsce inna ciekawa sytuacja – jeden z zawodników Stali musiał skomentować milczenie gwizdka po ostrym wejściu zawodnika Sprotavii, gdyż sędzia zapytał się go czy gospodarze chcą grać w dziesiątkę, bo do tego wystarczy jeszcze jedno słowo. Gwizdek w tej połowie po wślizgach w nogi Stalowców milczał jeszcze kilkukrotnie, na całe szczęście to nasi zawodnicy na początku doliczonego czasu gry strzelili bramkę – po akcji lewym skrzydłem piłkę w polu karnym dostał Norbert Koliński, który zauważył drobny błąd w ustawieniu bramkarza i precyzyjnie umieścił piłkę w siatce. Po 48! minutach sędzia zakończył pierwszą część gry.

W drugiej połowie kibice zgromadzeni na Winnej Górze, nie mogli oprzeć się wrażeniu, że te 45 minut Stalowcy grają mając przeciwko sobie nie tylko warunki pogodowe i 11 przeciwników, ale także rozjemcę tego spotkania. Zazwyczaj unikam takich ocen, jednak w sobotnie popołudnie dysproporcja w decyzjach sędziego była widoczna aż nadto. Także zawodnicy Sprotavii nie kryli się ze znajomością z sędzią z kolegium zielonogórskiego zwracając się do niego po imieniu. Na całe szczęście – najbardziej odległy sektor stadionu z minuty na minutę stawał się coraz głośniejszy i było widać, że dodaje to naszym zawodnikom sił do walki. Mimo wielu przeciwności i dziwnych decyzji arbitra nasi zawodnicy utrzymywali wynik przez 10 minut drugiej połowy, kiedy to Maciej Kononowicz zauważył, że Paweł Matusik wyszedł na przedpole i wysokim, mierzonym strzałem wrzucił piłkę „tuż za kołnierz” interweniującego Pawła Matusika. Stalowców w tej części gry dwukrotnie od utraty bramki uratowała poprzeczka, natomiast z naszej strony dwie dogodne sytuacje zmarnował Grzegorz Sochacki – raz strzelając obok bramki, drugi raz strzelając tak, że piłka po odbiciu się od dwóch słupków wróciła w pole gry. Ostatnie 8 minut podstawowego czasu gry to gra na obronę wyniku, sędzia do tego czasu doliczył jeszcze cztery minuty, Sprotavia z całych sił starała sie chociaż wyrównać, jednak mimo przedłużenia drugiej połowy ostatecznie aż o ok. 5-6 minut nie była w stanie tego dokonać i po ostatnim gwizdku tym razem to zawodnicy Stali mogli zawołać do kibiców „Chodźcie do nas!” aby wspólnie cieszyć się z ciężko wywalczonych sześciu punktów.

Stal Sulęcin 2:1 (2:0) MKS Sprotavia Szprotawa
Stal Sulęcin: Matusik, Rosiński, Kunat, Szafran, D. Siudak, Koliński, Rosłanowski, Grzelczak, Sobczyk, M. Siudak oraz Michałek, Monkiewicz i Kaliski
Sprotavia: Sobczyński, Rudak, Jasiński, Gawron, Czekurłan (60′ – Dawidowicz), Grochowski (82′ – Olejnik), M. Kononowicz, Weryszko, Wolak, Wypych, J. Kononowicz

Marek Dębowski

Autor
Dostarczamy najnowszych informacji z Sulęcina i okolic w możliwie najkrótszym czasie. Zapraszamy także na nasz profil na facebooku.
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Kwasy humusowe FLORAHUMUS