Praca ESA TRUCKS Świecko
Home Aktualności z Sulęcina

1. Od czego zaczęła się Państwa pasja? Kto był głównym autorem pomysłu stworzenia szkółki Bonsai?
Pan Alfred Rostkowski, założyciel szkółki: Moja przygoda z ogrodnictwem zaczęła się w 1981 roku, kiedy to założyłem gospodarstwo warzywne. Mój pierwszy „sukces” w tej branży nastąpił, gdy uparłem się, aby swoją metodą uprawiać marchewkę. W efekcie udało mi się wyhodować bardzo duże (na ok. 50cm długości) marchewki. Paradoksalnie mój sukces ogrodniczy nie przekuł się na sukces finansowy. Miałem duży problem ze sprzedażą moich zbiorów, ponieważ ludzie uważali, że jest to marchew pastewna. Po ok. 10 latach zdecydowaliśmy się zająć roślinami ozdobnymi. W 2000 roku będąc na poznańskich targach Polagra zobaczyłem po raz pierwszy drzewka Bonsai i to mnie urzekło. Bonsaie zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Spodobało mi się to i chciałem to robić. Niestety zdawałem sobie sprawę, że uprawa Bonsai wymagałaby dużo czasu i pogodzenie tego z roślinami ozdobnymi nie było wówczas możliwe.

Mimo przeszkód odstawiałem rośliny, które moim zdaniem miały „potencjał”, w jedno miejsce. Starałem się nimi zajmować i tak zacząłem przygodę z bonsai. Pokazałem uzbierane materiały koledze, który zajmował się bonsai już od 10 lat – okazało się że są to ciekawe materiały do tworzenia bonsai. Po jakimś czasie roślin „w kącie” było już kilkaset, a ich liczba przyrastała co roku.

Trzeba było więc podjąć decyzję: czy pozostajemy przy szkółce roślin ozdobnych czy zajmujemy się bonsai. Moja córka Aleksandra, która wróciła tu po skończeniu studiów we Włoszech, zadeklarowała pomoc w wyprzedaniu drzewek ozdobnych, co pomogło podjąć decyzję i zająć się tylko bonsaiami.

2. Czy cała Państwa rodzina połknęła tego bakcyla?
Alfred: Wszystko w naszej rodzinie kręci się wokół bonsai. Prawie cała rodzina pracuje ze mną. Mój syn Jacek pracuje ze mną na szkółce już od 10 lat natomiast od ponad 3 lat pracuje nad sztuką bonsai i rozwija swoje umiejętności. Teraz dołączyła także moja córka Aleksandra wraz ze swoim narzeczonym Mesayem. Powstaje rodzinna firma w bardzo szybkim tempie.

3. Jak wygląda codzienna praca w szkółce? Jaki jest podział obowiązków?
Aleksandra: Pracy jest bardzo dużo lecz wcale nas to nie zniechęca, wręcz przeciwnie – motywuje. Uczymy się sztuki tworzenia bonsai, wspólnie opracowujemy systemy organizacji pracy i uprawy materiałów. Jesteśmy jeszcze dość uzależnieni od pogody – kiedy pada, zamiast podlewania, możemy zająć się sprawami papierkowymi i mamy chwilę na oddech. Codziennie zaczynamy pracę o 6.00 kiedy to przychodzą pierwsi pracownicy, następnie wstaje tata, który jest rannym ptaszkiem i jako pierwszy dogląda wszystkiego. Potem wspólnie realizujemy plan dnia rozpisany na karteczkach z imionami. Zazwyczaj jest to przesadzanie, przycinanie, nawożenie itd.

Po zakończeniu pracy, przygotowujemy sobie plan działań na dzień następny. Bardzo ważne jest doglądanie wody – nawodnienie 5 hektarów jest nie lada wyzwaniem bazując jeszcze na starych systemach.

Każdego dnia trzeba podlać bonsaie „z ręki”. Jest to bardzo ważne, należy sprawdzać, czy do doniczki doszła woda i dolać jej odpowiednią ilość. Bo nawet dzień lub dwa zaniedbania mogą zaszkodzić drzewku. Wymaga to dużo więcej uwagi, niż przy doglądaniu roślin ozdobnych.

4. Zapewne tak nietypowa działalność wiąże się z podróżami i wystawami, gdzie do tej pory Państwo byliście?
Alfred: Jeśli chodzi o profesjonalne wystawy Bonsai to pierwsza taka, na której byliśmy wspólnie odbyła się w maju 2013 we Wrocławiu, gdzie jest prężnie działający krąg bonsaistów. Wystawa nazywała się Bonsai Triennale.

Była to pierwsza profesjonalna wystawa w naszej karierze, która popchnęła nas mocno do przodu. Pojawiamy się także na różnych krajowych wystawach ogrodniczych, na które jesteśmy zapraszani.

Byliśmy także w Rattingen w Niemczech – była to międzynarodowa wystawa, która co roku jest w innym kraju. W tej imprezie bierze udział Litwa, Polska i Niemcy.

Aleksandra: W tym roku w lutym byliśmy na międzynarodowej, prestiżowej wystawie w Belgii – Noelander’s Trophy. Wielkim sukcesem po tej wystawie jest to, że zaproszono nas ponownie. Nie jest to zwykła impreza targowa, żeby móc się na niej pojawić potrzebne jest specjalne zaproszenie, które otrzymują tylko najlepsi.

Byliśmy także w Dusseldorfie i w miejscowości Marostika (Włochy).

6. Czy w Polsce panuje już moda na Bonsai?
Aleksandra: Wśród ludzi, którzy są dość zamożni i mają czas na taką pasję już istnieje. Będąc w Krakowie poznałam ludzi, których ten rodzaj hobby zauroczył i totalnie ich to wciągnęło. Zarówno młodych jak i starszych. Przyjeżdża do nas na warsztaty sporo osób które chciałoby mieć własne bonsai, z różnych stron Polski.

Alfred: Jeżeli chodzi o Polskę, to nie jest to jeszcze poziom europejski, gdzie jest dużo takich ośrodków, jak nasz. Jest to świeży temat i widzimy duży potencjał na runku i pozytywny odbiór tego, co robimy. Przed nami dużo pracy. Warto podkreślić, że jesteśmy jedyną szkółką w Polsce, która produkuje własne Bonsai, a nie importuje w kontenerach produkt w masowej ilości z Chin.

U nas każda roślina jest inna, zwracają nam na to uwagę ludzie, którzy odwiedzali nasze stoisko w Belgii (Neolander’s Trophy, Genk Belgia).

Aleksandra: Bonsai nie jest trudne, jest dla każdego, tylko potrzebna jest wiedza i trochę czasu. Trzeba coś z siebie dać, poczytać… Nie ukrywamy, że jest to hobby dla dość zamożnych osób. Jednak Ci, którzy chcą spróbować uprawy bonsai, mogą to zrobić już wydając na początek ok. 100-200 zł – to zależy od indywidualnych potrzeb.

Bardzo chciałabym wypromować polskie bonsai, pokazać unikatowość naszych polskich drzew, które jak się okazuje, są bardzo cenione za granicą. Chcemy skupić się na nietuzinkowości naszego produktu i jego jakości. Są to cechy coraz częściej poszukiwane na europejskim rynku.

Ważne jest również to, że przechodzimy na produkty ekologiczne, chcemy żyć blisko natury i świadomie, myśląc o następnych pokoleniach i o czystej, żyznej ziemi jaką po sobie zostawimy.

7. Co będziemy mogli zobaczyć na zbliżających się wystawach i pokazach w Sulęcinie?
Aleksandra:
Na najbliższych spotkaniach będą Państwo mogli zobaczyć wystawę naszych bonsai w miłej oprawie estetycznej. Będzie także pokaz formowania bonsai prowadzony przez naszego bonsaistę Jacka Rostkowskiego, na którym zaprezentujemy przesadzanie, cięcie drutowanie – i wiele innych zabiegów, jakie można przeprowadzić na drzewku. Przybliżymy techniki tworzenia bonsai, te delikatne i te brutalne.

Poprzez to spotkanie chcemy pokazać również, że Sulęcin to odpowiednie miejsce na takie wydarzenia i że wspólnie możemy sporo zdziałać. Chcielibyśmy, aby owocem tych wystaw były późniejsze warsztaty w naszej szkółce i częstsze spotkania o tematyce bonsai w Sulęcinie.

8. Jakie są Państwa dotychczasowe największe sukcesy i plany na przyszłość?
Aleksandra:
Na pewno dużym sukcesem jest wystawa w Belgii i ponowne zaproszenie.

Naszym wewnętrznym sukcesem jest to, że wreszcie udało nam się przeorganizować szkółkę, wyprzedać sporo starego materiału szkółkowego i pozyskać teren tylko pod bonsai. Cieszymy się już sporą ilością bonsai i materiału na bonsai, które są w bardzo dobrej kondycji. Konsekwentnie realizujemy nasze założenia.

Mamy bardzo dużo planów i marzeń na przyszłość. Chcielibyśmy stać się profesjonalną szkółką bonsai i pozyskać klientów z całej Europy promując bonsai – „Polski Produkt”. W przyszłości marzy nam się miejsce, do którego będą mogli przyjeżdżać pasjonaci bonsai a także całe rodziny aby posadzić swoje pierwsze drzewko bonsai, obcować z naturą i jednocześnie korzystać z uroków miasta Sulęcin i przepięknych okolic.

Z rodziną Rostkowskich rozmawiał Łukasz Hartman

fot. https://www.facebook.com/bonsai.rostkowski

bonsai-sulecin

3 odpowiedzi na ten artykuł
Autor
Dostarczamy najnowszych informacji z Sulęcina i okolic w możliwie najkrótszym czasie. Zapraszamy także na nasz profil na facebooku.
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Kwasy humusowe FLORAHUMUS