Praca ESA TRUCKS Świecko
Home Aktualności z Sulęcina

Paweł Stasiak z autorami wywiadu fot. Monika Batogowska
Paweł Stasiak z autorami wywiadu fot. Monika Batogowska

ŁUKASZ SZMAGULSKI: Zespół Papa D gościł już na naszych terenach. Zatem jak Wam się podoba Sulęcin i jego okolice?

PAWEŁ STASIAK: Bardzo lubimy te tereny, ponieważ tutaj się wiele zaczęło.W ośrodku w Świerczowie, niedaleko Lubniewic, w 1984 roku narodził się pomysł powstania zespołu. Dlatego mamy sentyment do tych miejsc.Od 2004 roku zagraliśmy na tym terenie już kilkanaście koncertów, więc cieszymy się, że możemy tutaj być…

MAGDALENA ZABŁOCKA: Intryguje mnie dwukrotna zmiana nazwy zespołu. Co miało wpływ na taką decyzję?

P.S: Pierwsza nazwa „Papa Dock” została zmieniona, ponieważ za bardzo kojarzyła się z pseudonimem dyktatora Haiti. Managerom, którzy byli autorami nazwy chodziło o dock portowy, o przystań macierzystą, a nie o jakiekolwiek skojarzenia polityczne. W listopadzie 1984 roku w gazecie „Polityka” ukazała się wzmianka, że taka nazwa nie przystoi wykonawcy, który ma docierać do młodzieży, więc trzeba było to zmienić. Nie było sensu przekonywać wszystkich, że to nie o to chodzi… Nazwa zespołu została więc zmieniona na Papa Dance, natomiast w 2007 roku z powodu zmian osobowych w zespole (odszedł Mariusz Zabrodzki, który był autorem większości utworów) postanowiliśmy zmienić nazwę, na taką, która będzie nawiązaniem do poprzedniej, a jednocześnie podkreśli nowy etap twórczości… I tak do dziś funkcjonujemy jako Papa D. Oczywiście było to ryzykowne przedsięwzięcie, trzeba było wypromować nowy singiel, aby ludzie nas kojarzyli. Zastanawialiśmy się jak ta zmiana zostanie przyjęta przez organizatorów imprez czy rozgłoście radiowe. W roku 2007 ukazała się piosenka „Będziemy tańczyć”, następnie „Bezimienni” z albumu o tym samym tytule, więc zmiana nazwy nie odbiła się negatywnie na naszej karierze.

M.Z: Cieszycie się ogromną popularnością wśród ludzi, macie wielu fanów, a jednocześnie nie słychać o Was w mediach, jak to możliwe?

P.S: My działamy cały czas, nagrywamy nowe piosenki, płyty… Pewnie, że byśmy chcieli być częściej pokazywani w mediach czy promowani przez rozgłośnie radiowe, ale dzisiaj jest zupełnie inny sposób klasyfikacji wykonawców. Prowadzone są badania na grupie docelowej i to głównie potrzeby tej grupy są przez media zaspakajane… My się cieszymy, że mimo, iż nie zawsze jest pokazywane to, co robimy to jednak mamy szansę by się realizować…Teraz zaczynamy sezon letni i wiemy, że ten sezon będzie bardzo zajęty. Będziemy grali bardzo dużo koncertów…

M.Z: Czyli zobaczymy Was na festiwalu w Opolu bądź w Sopocie?

P.S.: Na razie nie wiadomo czy te festiwale się odbędą, ale to jest osobny problem telewizji. Na festiwalu „Top Trendy” nie mamy za bardzo jak się pokazać. Jeśli chodzi o „Top” – pokazują się tam wykonawcy, którzy w ubiegłym roku wydali płytę. My tej płyty niestety nie mamy (ostatni krążek wydaliśmy w 2008 roku). A jeśli chodzi o „trendy” to jest to konkurs dla młodych wykonawców, bądź zespołów…Aczkolwiek jeśli mielibyśmy taką możliwość to chętnie wystąpimy, bo bardzo lubimy publiczność festiwalową, zawsze byliśmy przez nią ciepło przyjmowani…

Ł.SZ: Jako zespół istniejecie 26 lat co zazębia się z bardzo ważnym okresem dla Polski. Jak udało się Wam przetrwać tyle zmian jakie przyniósł czas?

P.S: Sam nie wiem. Wracając na rynek po okresie bardzo długiej ciszy nie było naszych nagrań nigdzie, ani w radiu, ani w telewizji. Tylko lokalne radiostacje sporadycznie grały nasze utwory… W 2003 roku wytwórnia EMI wydała „Złotą Kolekcję Papa Dance” zbierając nasze największe przeboje i wtedy zobaczyliśmy, że warto wrócić na scenę, bo ludzie nas pamiętają. Zaczęliśmy w ciekawych czasach dla wszystkich, którzy wtedy dojrzewali. Te piosenki kojarzą się z ludziom z pewnymi wydarzeniami, jakimiś przeżyciami, które w tamtych czasach miały miejsce i są przekazywane kolejnym pokoleniom…Na początku nasze nagrania ukazywały się na kasetach, teraz są to płyty, w związku z tym nasza muzyka ma „drugie życie”… Szczerze mówiąc widzimy, że nie pojawił się do tej pory żaden wykonawca, który mógłby przejąć naszą publiczność i być kontynuacją tego, co robiliśmy i nadal robimy. Po rozpadzie zespołu zostało puste miejsce. Dopiero po reaktwacji  tak, jakby pewne klapki zaczęły się otwierać. Okazało się, że ludzie pamiętają i to jest najwspanialsze. Taka możliwość sprawdzenia się jest dla wykonawcy bardzo ważna.

Ł.Sz: Wasza muzyka jest głęboko zakorzeniona w polskiej kulturze, dlatego też mimo wszystko nie znika z naszego życia jak promowane hity, które po tym jak znikną z list przebojów zostają zapomniane…

P.S.: Każdy wykonawca jest na innym etapie. My doceniamy wszystkich, którzy wchodzą na rynek muzyczny. To jest ich „5 minut” i oni mają teraz czas, by zaistnieć w świadomości słuchaczy na dłużej. Na tyle, że może nawet jeśli teraz im się noga powinie, to za parę lat będą w stanie powrócić na scenę, będą mieli hit, który ktoś wspomni po latach i stworzą coś nowego, co będzie pokazywało całkiem inny format…

M.Z: W 2001 roku zespół po kilkuletniej przerwie został reaktywowany, jak to wyglądało?

P.S: Po  2000 roku miał miejsce głośny powrót tego wszystkiego, co było hitem lat 80-tych i coraz więcej ludzi słuchało tych piosenek. Powstało sporo klubów, które grały muzykę lat 80-tych…Coraz częściej docierały do nas również informacje, że jest zapotrzebowanie na to, żeby  pokazać się na koncercie i przypomnieć te piosenki. Problem był w tym, że byliśmy „rozrzuceni” po świecie. Część nas przebywała w Stanach Zjednoczonych, część była w Polsce. Pojawił się taki pomysł, żeby ta część, która była w kraju poleciała do US, spotkała się i zagrała koncerty dla Polonii. Wykonaliśmy trzy koncerty towarzyskie. Po pół roku dostaliśmy kolejne zaproszenie z klubu polonijnego, a po trzecim wyjeździe za ocean stwierdziliśmy, że warto coś razem stworzyć… Wytwórnia EMI zaproponowała nam wtedy współpracę (jeden z singli nagranych w USA ukazał się w „Złotej Kolekcji”). Zostały nam udostępnione kontakty medialne, co umożliwiło promocję zespołu. Mogliśmy przystąpić do nagrania materiału, który został opublikowany w 2005 roku. Nie udało nam się zrobić przypominającej trasy koncertowej po kraju, ale jak się później okazało, nie była ona niezbędna do tego, byśmy mogli ponownie zaistnieć na rynku muzycznym. W tej chwili przygotowujemy się do wydania kolejnej płyty, mamy dobrego menagera, kontakty z dużymi polskimi scenami i jesteśmy bardzo szczęśliwi, że dostaliśmy drugą szansę.

Ł.Sz: A jakie macie plany na przyszłość?

P.S.: Mamy dużo planów. W tym roku powinna się ukazać nowa płyta. Właściwie 75% jest już gotowe, trwają dyskusje na temat wyboru singla, a co będzie dalej to zależy od działań. My robimy swoje, wchodzimy do studia, nagrywamy, mamy mnóstwo pomysłów. Cieszymy się tym, że występujemy, gramy dla publiczności, która nas serdecznie przyjmuje. Mamy do siebie wzajemne zaufanie i to wszystko sprawia nam dużą radość. Mamy nadzieję, że uda nam się dotrzeć do młodszego pokolenia. Na razie nie planujemy żadnej przerwy. Mamy inną świadomość tego co robimy, doceniamy to, co robimy i chcemy się jak najdłużej tym cieszyć…

M.Z: Wasz zespół próbował swoich sił za granicą w Anglii i Niemczech… Jak wspominacie ten okres?

P.S: Owszem zagraliśmy kilka koncertów w Anglii. Były rozmowy dotyczące nagrania płyty niemieckiej, ale to wszystko jest uzależnione od wytwórni płytowej. Aby zaistnieć trzeba mieć powiązania z firmą macierzystą. Nie jesteśmy wykonawcą, który jest „łakomym kąskiem” dla zagranicznego rynku, bo mamy już swoje lata. Tutaj jesteśmy częścią historii, natomiast jako nowo wypromowany zespół za granicą dla kogo mielibyśmy grać? Do młodzieży będzie trudno dotrzeć, a 40-latkowie mają swoich idoli, których słuchali w młodości. Chyba, że uda nam się nagrać utwór, który trafi do serc zagranicznej publiczności, ale nie rozwijamy się za bardzo w tym kierunku, bo nam jest dobrze w Polsce i dopóki możemy tutaj pracować to z pewnością nigdzie nie będziemy się wybierać.

M.Z: Krytyka jest elementem sławy… Jak sobie radzicie jeśli się z nią spotykacie?

P.S: Nasz zespół od początku istnienia jest z krytyką „za pan brat”. Nagle okazało się, że nieznani, młodzi chłopcy wyszli na scenę i zdobyli ogromną popularność. Jakoś sobie z tym radziłem. Jeśli krytyka jest szczera i wypowiedziana przez fachowca, jest warta uwagi i przeanalizowania. Aczkolwiek jeśli ktoś pisze złośliwości, bo nas nie lubi, to trudno… Nigdy nie jest tak, że każdemu się dogodzi. Trzeba wykonywać swoją pracę jak można najlepiej, dawać z siebie wszystko i żyć w zgodzie z samym sobą. Wtedy będzie tak, jak być powinno.

Autorzy wywiadu:
Magdalena Anna Zabłocka
Łukasz Szmagulski

Autor
Dostarczamy najnowszych informacji z Sulęcina i okolic w możliwie najkrótszym czasie. Zapraszamy także na nasz profil na facebooku.
Niemiecki Sulęcin korepetycje
Niemiecki Sulęcin korepetycje
Niemiecki Sulęcin korepetycje
Niemiecki Sulęcin korepetycje
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Kwasy humusowe FLORAHUMUS