Siatkarze Olimpii Sulęcin podsumowują sezon i play-outy
W zeszłą niedzielę siatkarze Olimpii Sulęcin przeszli do historii: drugie podejście do rozgrywek I ligi zakończyli utrzymaniem, po pewnie wygranej batalii z Aqua Zdrój Wałbrzych. Z czterech spotkań aż trzy zakończyli zwycięsko i tylko w pierwszym z nich musieli uznać wyższość rywali. O dwumeczu w Sulęcinie napisano już wiele, dlatego postanowiliśmy zapytać bohaterów Playoutów o akcje lub wydarzenia z całego sezonu, które zapadną w ich pamięci na lata. Oddajemy głos zawodnikom Olimpii Sulęcin:
Miłosz Gniot: Najbardziej pamiętna akcja/wydarzenie? Ostatni atak Damiana Sławiaka i radość gdy kibice wbiegli na boisko.
Grzegorz Turek: Ilość ludzi w hali na dwóch ostatnich spotkaniach z Wałbrzychem robiła ogromne wrażenie. Osobiście nie zapomnę 4 asów na 5 zagrywek w meczu pucharowym w Tomaszowie – tydzień przed skupiłem się mocniej nad ćwiczeniem samej zagrywki. Z całej ligi natomiast mam jedną obserwację: nikt z przeciwników nie uderza jakoś piekielnie mocno, za to każdy ma świetny przegląd sytuacji. Cieszę się także, że miałem zaszczyt zagrać z „Dziadkiem” (Damianem Sławiakiem) na parkiecie przez 7 lat i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zagramy razem.
Bartosz Konieczny: Ciężko wybrać jakąś konkretną akcję. Najbardziej podobała mi się jednak atmosfera w naszej hali podczas ostatnich meczy z Wałbrzychem. Jako zawodnik czułem się świetnie dzięki temu, jaka była atmosfera u nas na boisku i na trybunach. Wydawało mi się, że każdy z nas (zawodników i kibiców) ma w głowie i w sercu w tym samym momencie ten jeden cel i że każdy doskonale wie, co musi zrobić aby ten cel osiągnąć.
Mikołaj Szewczyk: Najbardziej pamiętam jak płakałem gdy Miłosz rozbijał mi uda – sam mówił, że to już kamienie, nie nogi i dziwne, że w ogóle jeszcze jestem w stanie skakać :) Z wydarzeń meczowych – ta niesamowita euforia w jaką wpadła cała hala po ostatnim punkcie w niedzielę.
Arkadiusz Romańczuk: Najbardziej zapamiętam niedzielną wygraną podczas dwumeczu w Wałbrzychu – przeciwnik tego dnia nie był w stanie w ogóle nam zagrozić.
Piotr Trojan: Najbardziej w pamięci pozostaną dwa spotkania: inauguracja ligi w Suwałkach, gdyż był to mój debiut w I lidze oraz ostatni mecz z Wałbrzychem we własnej hali.
Patryk Orłowski: Cały sezon jest godny zapamiętania, ale z codziennych treningów pierwsze co mi przychodzi na myśl to ćwiczenie po siłowni żeby z krótkiej atakować i Romek (Bartosz Dzierżyński – przyp. red.) potknął się o swoje nogi i delikatnie mówiąc widowiskowo się wywalił.
Patryk Zarębski: Chwila, która najbardziej utkwiła mi w pamięci – to podczas ostatniego spotkania z Wałbrzychem – w pewnym momencie Damian Sławiak zdobył 2 albo 3 punkty z rzędu. Arek podszedł do mnie wskazał na Sławnego i powiedział „nie wierzę, że to jest ostatni jego mecz”. Niby nic takiego, ale kiedy jest taka atmosfera na hali, że wszyscy stoją, jest taka wrzawa, że ciężko jest się porozumieć z osobą stojącą metr od Ciebie.
Damian Sławiak: Ale było tych wspomnień z tego sezonu! Na bank zapamiętam to, że byliśmy przygotowani pod każdym względem na właśnie te playouty. Taktycznie, fizycznie, mentalnie. Naprawdę dzięki temu byłem spokojny o wynik. Widać było na twarzach chłopaków to skupienie, tę pewność siebie i co najważniejsze świadomość o co tu gramy. Chwile nie do zapomnienia. Do dzisiaj mam „żywe filmy” przed oczami z tych spotkań.
Maciej Sas: Na pewno ten moment, kiedy wygraliśmy pierwszy mecz w Wałbrzychu w play outach, bo byłem przekonany już wtedy, że się utrzymamy. Z „pomeczowych” wydarzeń – niesamowita była radość w szatni po niedzielnym spotkaniu w Sulęcinie.
Filip Frankowski: Przychodzi mi do głowy dużo takich momentów. Szczególnym będzie ten, kiedy po pierwszej porażce w Wałbrzychu byliśmy w krytycznej sytuacji, która jak się okazało dała nam jeszcze większą siłę. Trener zrobił fajna odprawę przed meczem w niedzielę. Dalsze losy wszyscy znają, a nie będę tutaj jakiejś konkretnej akcji wymieniał, bo naprawdę nie wiem którą wybrać. Chłopaki kończyli dużo ciężkich piłek, a ja zapamiętam swoją zagrywkę w pierwszym secie kończącą, przed którą powiedziałem wszystkim, że idę z całej siły po czym zwolniłem rękę w ostatniej chwili, zdobyłem punkt bezpośrednio z zagrywki i mogliśmy zaczynać drugiego seta. Do tej pory nie wiem, dlaczego akurat wtedy zwolniłem rękę – praktycznie nigdy tak nie robię.
Marcin Karakuła: Niedziela to były takie emocje, że ciężko jest mi przypomnieć sobie sam przebieg meczu, a co dopiero pojedyncze akcje. Ale to, co zapamiętam na długie lata był ten doping kibiców, powiem nawet, że to nie byli kibice tylko wariaci w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ten moment gdy „Dziadzia” skończył ostatnia piłkę i tyle osób wbiegło na boisko. Coś niesamowitego.
Bartosz Dzierżyński: Ciężko będzie wybrać taką jedną sytuację – można powiedzieć, że każda sytuacja, gdzie zdobyliśmy punkt była kluczowa.
Z drużyną Olimpii rozmawiał Marek Dębowski