Praca ESA TRUCKS Świecko
Home Promowane

I bądź tu dobrym człowiekiem! Cały kraj huczy od zachęt, by adoptować, a nie kupować zwierzęta. To rozsądne ale wskazuje nie tylko na mądrość, ale i na troskę o nie.To właśnie dlatego gmina miała pomagać i wzięła na siebie obowiązek zapłacenia za sterylizację pupili po to, by się one nie mnożyły w niekontrolowany sposób. Wspaniałe założenie, prawda? Takie przemyślane i wskazujące na wrażliwość urzędników. Ale spróbujcie zrobić to w praktyce. Spróbujcie w Sulęcinie wysterylizować kocurka. Polecam to niezwykłe doświadczenia zwłaszcza osobom, które lubią wyzwania ekstremalne i nagłe skoki adrenaliny będące ostrą reakcją organizmu na ludzką bezduszność i głupotę, polecam też fanatykom głupich przepisów i takich samych urzędasów. A teraz krok po kroku, droga przez mękę: odsłona pierwsza.

Przesłuchanie

Przychodzi petent do urzędnika w urzędzie miast i oświadcza, że przygarnął z ulicy kotka i należałoby go wysterylizować. Adopcja, co prawda z ulicy a nie schroniska jest udokumentowana w jednym z polskich związków, którego nazwy nie wymienię, bo podaje on nieprawdziwą informację, że sam fakt rejestracji przygarnięcia zwierzaka ułatwi staranie o zabieg. I tu dopiero się zaczyna szopka, bo urzędnik, wiadomo, jak gminnych pieniędzy nie wyda, to mu może jakaś „pochwała” skapnie.

Przesłuchanie zaczyna się od słów: jak pan/i udowodni, że to jest zwierzak z ulicy? I co, głupio wam? Trzeba było biorąc kotka zrobić zdjęcie, zebrać podpisy naocznych świadków tego zdarzenia a najlepiej zgłosić sprawę adopcji w parafi, albo na policji i zwiąć na to zaświadczenie.

Cały cywilizowany świat podlega zasadzie domniemania niewinności, póki mu się nie udowodni winy. Urzędnik miejski w Sulęcinie ma jednak inne wytyczne i odrębny sposób postępowania. Potraktuje was jak naciągaczy i przestepców wzelkiej maści, jak intruzów zakłócających mu spokój, jak nachalną muchę… Najpierw na was mocno podniesie głos, zirytowany waszą bezczelną obecnością, bo taką ma widać procedurę, że co Wy sobie wyobrażacie, po co tu wogóle przeszliście i to nie jest taka prosta sprawa, a poza tym, pewnie od początku chcecie biedny UM naciągnąć na bezprawną sterylizację zakupionego na lewo rodowodowego, wystawowego persa, którego korzenie sięgają nie wiadomo gdzie, ale głęboko. Biedny urząd nie chce i nie będzie płacić za fanaberie mieszkańców, bo niby dlaczego?

Absurd? No cóż, a dopiero zaczęłam…
W końcu pan urzędnik słysząc, że chodzi o kocię płci męskiej oświadcza, że to wogóle nie będzie możliwe. Ciekawe dlaczego?
Czeka nas więc kolejna odsłona dramatu:

Rewizyta

Myśląc o kolejnych mocnych argumentach wracacie do domu a po przemyśleniu całej sytuacji postanawiacie się nie poddawać. Wiadomo, Polak jest uparty i jak mu się coś należy, nie odpuści. Wracacie więc do biura a na wasz widok pan urzędnik dostaje palpitacji serca, ale w końcu po co się wczuwać? Przecież jego zasmarkanym obowiązkiem jest was wspierać, po to mamy w reszcie urzędników… Tylko dlaczego nikt im o tym nie powiedział?

Argumenty macie mocne. Bez sensu jest odmawiać sterylizacji kocurka, bo jeden samiec może zapłodnić kilkanaście kotek. Poza tym to kocurki, które nie są sterylizowane pryskają feromonami i sprawiają, ze wejście do wielu kamienic jest nieprzyjemne, bo ich wnętrze z tego powodu właśnie jest cuchnące. Absurdem jest też sterylizować jedynie koty jednej płci… Można tak gadać, jak do ściany godzinami. Przepisy przepisami, a urzędnik swoje…

I pewnie byłoby się udało, gdyby pani z biura obok była waszą koleżanką, albo gdyby pan urzędnik myślał, zamiast kombinować jak tu przez osiem godzin w pracy niczego nie robić, może gdyby mu się chciało… ale u nas, bo w Sulęcinie Pan z Urzędu dzierży władzą mocną ręką, i nie pochyli się nad wykonywaniem swoich obowiązków, a wy nijak go do tego nie zmusicie, no bo jak?

Potraficie zamienić siłę argumentów na argumenty siły w uderzyć ręka w niewinny stół tego niewychowanego gbura? Nie sądzę… a szkoda, bo może to by zadziałało. Towarzystwo, które obiecało pomoc uznało, że nie może naciskać na urzędników, ale może już pora, by na niektórych mocno nacisnęli ich szefowie, bo nie da się osiem godzin migać od własnych obowiązków i brać za to urzędową pensję, wciskać ludziom w marcu, że jeszcze nie ma na to budżetu, we wrześniu, że już go nie ma… „to se ne da”, panie urzędniku. Do roboty czas się wziąć zamiast obrażać petentów!

A kotek? Póki co dorasta. Kiedy koszt utrzymania w Gorzowskim schronisku Sulęcińskich zwierząt drastycznie wzrośnie, wtedy ktoś pójdzie po rozum do głowy, tylko dlaczego tak późno?

Nadesłała
Minutka

5 odpowiedzi na ten artykuł
Autor
Dostarczamy najnowszych informacji z Sulęcina i okolic w możliwie najkrótszym czasie. Zapraszamy także na nasz profil na facebooku.
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Spływy kajakowe lubuskie
Kwasy humusowe FLORAHUMUS